piątek, 13 lutego 2009

wtorek, 10 lutego 2009

Rumba


Jak zwykle 5 minut przed czasem, zawadiackie, na szybko rzucone spojrzenie we wsteczne lusterko, błyszczyk na usta, dwie krople Gucci na nadgarstki, uśmiech numer 5, ciało wyprężone jak struna.
- Dobry wieczór :)
- Dobry wieczór - sala K5
- Czarek już jest?
- Tak, czeka na sali

CZTEEEEEEERY, RAZ, DWA, TRZY CZTEEEEEEEERY, RAZ.

Prawe biodro pod ciałem, pracuj plecami, nadgarstek po zewnętrznej, new york, obrót, new york, czteeeeeery, raz,dwa....
Przeprostuj kolana!! Obciągnij palce!! OB-CIAG-NIJ PAAAAAALCE!!! Czteeeery, raz.
Zablokuj łokieć, przepona, wyciągnij szyję. Z muzyką...

Z głośnika popłynęło Lady in red.
Zamknęła oczy, zrobiła skan całej choreografii. Ustawiła się na środku sali,wyciągnęła szyję, włożyła grzbiet, wypięła piersi, przymkneła oczy z gracją salonowej damy podała prawą dłoń, wystawiła lewą nogę przed siebie. Poczuła, że ujął jej rękę i stanowczym, choć delikatnym pchnięciem dał sygnał do pierwszego kroku..

Rumba to taniec zmysłów... kokietuj mnie..... wab..... kuś........ zrób to ze mną....... mam być opętany myślą o tym, żeby Cię dotknąć...
Dała sie poprowadzić wsłuchując się w miękki głos Chrisa de Burgha, spod półprzymkniętych powiek widziała zadymioną kawiarenkę przycupniętą na rogu Rue Saint-Dominique i Rue Sedillot...

I've never seen you look so lovely as you did tonight
I've never seen you shine so bright
I've never seen so many men to ask if you wanted to dance
Looking for a little romance .....

Przytuliła się do niego, pozwoliła, żeby prowadził, mogła przysiąc, że czuła jego bijące serce..


Cheek to cheek....

Średnia krajowa z GUS

Nauczyciel, Warszawa 3.000 pln netto
Inżynier mechanik, Warszawa 4.500 pln netto
Kierownik biura projektowego , Warszawa 14.000 pln netto
Projektant konstrukcji, Kraków 13.000 pln netto
Pracownik fizyczny, Rzeszów 1.600 pln netto
Makler giełdowy, Wrocław 6.000 pln netto

........................

Ode mnie

Makrel wędzony, Tesco 36,99 pln brutto

Pani Nikt

Silna pełną sobą, tak silna jak silna chciałaby być lwia część otaczających ją ludzi..
Wytworzone pole elektromagnetyczne pozwalające poruszać się nie dotykając stopami trotuaru, powoduje gęsią skórkę na karku przechodzącego obok i wyładowania elektrostatyczne na zwiewnej bluzce z tiulu wypacykowanej lali.

Gdzie jest granica? Gdzie kres? Gdzie dzbanek z monetami, ten z opowiadań o początku i końcu tęczy?
Kim będzie kiedy przestanie być człowiekiem? Czy jest możliwe zaprojektowanie mózgu na działanie binarne? Na ile zgłębienie kognitywistyki pozwoli jej na nowy model istory szarej?Czy można zaprojetkować autodestrukcje?

Złe-dobre
Czarne-białe
Wiosna-jesień
Lato-zima

Doskonały z niej budowniczy-samouk. Jeszcze kilka lat temu układała kamień na kamieniu zza zaszklonych oczu oberwując jak kolejny raz stacza się ten, który jest wyżej z tego, na którym probówała go mozolnie ustawić.
Z biegiem lat kamień zastąpiła cegła, już nie taka oporna, już nie taka skomplikowana. Po czasie nauczyła się wylewać ławę i lać żelbetowe fundamenty.

Zaczęła się budowa. Twierdza nie do zdobycia. Wrota Mordoru. Będzie tak, albo nie będzie wcale.

Ona i ja

Ona i ja.
Niebo i ziemia, dzień i noc, Ying i Yang, bezsilność i moc, skała i piach..

I nawet chciałabym czasem uderzyć ją w twarz, potrząsnąć za ramiona, sponiewierać, unieść się na palcach, zajrzeć wgłąb przez te oczy ogromne i wydrzeć to, co najczulej w sobie pielęgnuje.
Nie mogę przestać patrzeć na nią, jak na małą dziewczynkę widywaną w piaskownicy na placu zabaw, ale nie w zwykłej zabawie do jakiej przywykliśmy, przez lata obserwując dziecko sąsiadów zza pelargonii ustawionej na parapecie zaraz za zlewem.
Przygarbiona, na klęczkach, z ufnością psa patrząca na każdego,kto choć na chwilę zatrzyma się przy niej, żeby podać jej jeden z tych kawałków, które od zawsze próbuje zbierać i mozolnie sklejać w jej dawne jestestwo.
Jak kolobus kirkii z pietyzmem przeszukujący swoją towarzyszkę życia w poszukiwaniu insektów, tak ona przeczesuje każdy załom swojej pamięci, co i rusz znajdując nowe szkiełko.
My precious, my precious, my ....

Podnosi je wtedy do góry, niczym proboszcz hostię na rezorekcji, pozwala przenikać przez nie światłu, które wydawać by się mogło, nagle stanie się uzdrowicielem i tchnie w to zimne, nic nie warte, poszarzałe szkło, nowego blasku.

Gładzi je, odkurza, poleruje, niczym wirtuoz struny, pieści jego krawędzie i kiedy już jest prawie gotowe, żeby jako kolejne precjozo dołożyć do pamięciowej mozaiki zbyt mocno, zdaje się, przyciska swój alabastrowy palec i już bez zdziwienia obserwuje toczącą się kroplę krwi.
Bez zdziwienia... To nie pierwsza kropla krwi, każde szkiełko działa tak samo, kusi i nęci, zdaje się szeptać... Nie porzucaj mnie, nie zostawiaj, jesteś podła, byłem dla Ciebie ważny, beze mnie nie dasz rady. Wywołuje ten nieznośny skurcz żołądka i dopuszcza do głosu Wodza Najwyższego - poczucie winy, po to by na koniec skaleczyć...

Ona i ja.

Mapa psyche obnaża bezlitośnie, z nieskrywaną pasją ekshibicjonisty, historię kamiennego monumentu.
Szczeliny duszy, nieporadnie upchnięte hydraulicznymi pakułami, przeciekające żółcią i niestrawionymi resztkami to uczuć ,to emocji to doświadczeń, zdają się zionąć pustką. Rozłupują spiżowy pomnik z łatwością kornika drążącego zmurszały pień.

Moje uskoki i załomy duszy są zabetonowane i uzbrojone drutem Fi12.

Każdy system immunoligiczny jest w stanie wyprodukować ten rodzaj betonu, który scali na zawsze ranę, przy odpowiednim zaś dbaniu łaskawie obejdzie się z duszą, pozbawiając ją nawet blizny.
Na jej placu boju leży już piach, pierwszy składnik do spoiwa....Czasami spada deszcz.
Lubię kiedy przy pierwszych jego zwiastunach z trudem acz ufnością podnosi się z tej służalczej pozycji i staje z podniesionym czołem i uchylonymi ustami ,wyczekując na pierwszą kroplę, która zwilży jej spierzchnięte od łaknienia zmiany usta.

O palpitację serca przyprawia mnie kiedy wyciąga ten swój ukochany parasol połatany skrawkami pamięci i rozgoryczenia,poprzetykany nicią z pobliskiej pasmanterii z kolekcji "znów będzie tak samo", rozpościera go nad sobą, nie pozwalając żeby zmył choć gram starannie nakładanej na ducha glinkowej maseczki, która ma pełnic rolę nowej JEJ. Zapominając, że przy najmniejszym grymasie pęka i rozsypuje się, z tym większą siłą tworząc kolejną szczelinę im większy grymas ją wywołał

Ona i ja.

Konsekwencja- niekonsekwencja, porządek- bałagan.
I przyjdzie burza. Nie pozostanie jej nic innego jak tylko się jej poddać. Nie zdąży pobiec po parasol, nie zdąży przeanalizować..

To będzie czas jej zmartwychwstania.

Ona i ja - tak dalekie i tak bliskie, tak inne i tak podobne

sobota, 7 lutego 2009

Absolutny brak czasu

Wybaczcie, ale totalny brak czasu nie pozwala mi, póki co, na systematyczne uzupełnianie bloga.
Wracam już niedługo :)

poniedziałek, 2 lutego 2009

Created by Hoodoo


Miaaauuuu

Znam ją bardzo dobrze, jest dla mnie absolutnie wyznacznikiem kobiecości ,kokieterii i czegoś, co się zowie sexapilem. Stanowcza, zorganizowana, z błyskiem w oku, nienaganną manierą i czymś co w mijających ją na ulicy mężczyznach powoduje ich przyspieszone tętno, potliwość dłoni i chwilową utratę świadomości.
Tak, zdecydowanie wie, jak należy przyprawić o palpitację serca , karnie prowadzoną pod rękę nadobną matronę, różowoustą lalę, bądź siedemnastoletnią podfruwajkę. Często zdarza jej się zaobserwować nerwowego kuksańca wymierzonego bezgłośnie pod żebra rzekome lub nie mniej zazdrosne szarpnięcie za mankiet lepszej, bądź gorszej marynarki.

Spotkałam ją wczoraj, niesposób było jej nie zauważyć, przemknęła tym swoim kołysząco-płynącym krokiem pozostawiając za sobą obłok markowych perfum, choć podejrzewam, że dodaje do nich feromonów, które nie pozostawiają żadnego powonienia bez oddźwięku.

-Woooooooooow dobrze wyglądasz!!! - usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i z nieukrywaną radością odparowałam:
- Szybkie latte?
- Si bella!! - Zakrzyknęła tym swoim aksamitnym głosem.

Fajerwerki w oczach zdradzały wszystko.

-Ktoś nowy?
-Taak - odparła, a ja miałam wrażenie, że echo tego słowa zelektryzowało połowę siedzących wokół kawoszy, spojrzała przy tym spod przykniętych powiek i zalotnie się uśmiechnęła.
-Opowiadaj, opowiadaj - aż zatrzęsłam się z emocji.
-Nie uwierzysz...
-Tobie we wszystko uwierzę :)

-Nawet go nie dotknęłam...Rozkoszuję się tym co mówi, jak bawi się słowem, jak próbuje być grzeczny, żeby mnie nie urazić, podczas gdy każde słowo przesiąknięte jest erotyzmem a ilość ładunków elektrostatycznyh w powietrzu buduje misterne konstrukcje z włosów...
Odrzuciła kosmyk włosów, zmieniła nogi, a ja, kątem oka, dostrzegłam, że teraz już nie pół a cała kawiarnia biznesmenów raczących się lunchem leżała u jej stóp. Lubiłam te jej historie i lubiłam patrzeć jak ją zmieniają. Z zimnej i niedostępnej suczy, zmieniała się w łagodną kotkę prężącą się niczym podczas rui.
-... powiem Ci więcej, nie spotkałam się z nim ....
- Nieee, no proszę Cię, co z Tobą?
-.. napawam się atmosferą, lubię ten dreszcz nieznanego, to napięcie, tę chemię..To ona powoduje,że ściągam łopatki siedząc na obortowym krzesełku i wciągam brzuch..
- Co dalej?
Uśmiechnęła się uśmiechem numer 5 , zatrzepotała rzęsami starannie wytuszowanymi Lancomem, obróciła w palcach papierową podkładkę pod szklankę i mogłabym przysiąc, że szepnęła..
- ....miauuuuuu.......
Znałam tę odpowiedź.... Zwiastowała, że nasze następne spotkanie będzie o wiele ciekawsze niż dzisiejsze.
Pożegnałyśmy się przyjacielskim całusem a kiedy odwróciłam się na pięcie, usłyszałam:

- Na jakie pytania mam Ci odpowiedzieć? - Wyartykułowała wprost do mikrofonu swojej komórki.
Znów ten zalotny ton....

Uśmiechnęłam się szelmowsko do siebie, znałam koniec tej historii.

niedziela, 1 lutego 2009

Malina

- Hurrrrraaaaaaaaa!!!! Ciocia przyjechała.
- Sylwia, nie wiem jak to możliwe, ale jesteś jedyną osobą, którą toleruje Malina.

Uśmiech był odruchowy..
-Ciociu bardzo za Tobą tęskniłam, najbardziej na świecie.
Pogłaskałam ją po tym ślicznym czteroletnim łebku.
- A pamiętasz jak mam na imię?

Popatrzyła na mnie tymi swoimi ogromnymi oczętami, palcem popukała się w czoło i odpowiedziała:
- No pewnie, że wiem - ciocia od motoru.