piątek, 30 stycznia 2009

As u wish..


Ajaja jaj, ajaja jaj .....

Czyżby nadchodziło przypowieściowe tłuste 7 lat?

Who knows, who knows...

Uwieeeeeeeeelbiam, uwieeeeeeeelbiam ( z akcentem nad "e")kiedy mózg budzi się do pracy, nie oszczędzam go oczywiście na codzień,no! ale trudno też byłoby powiedzieć, że poddawany jest intensywnemu treningowi.

Ostatnie dni to intensywna rozgrzewka, przed, jakby mogło się wydawać, decydującym starciem...

Wiem, że mam trochę oleju w głowie i bezkarnie to wykorzystuję, bawiąc się, grając, kokietując i mazakiem na ścianie odznaczając kolejną kreskę wygranej potyczki.. Im więcej czasu zajmie mi czekanie na tę upragioną kreskę tym bardziej jestem z niej dumna.

Dreszcz emocji i podniecenia przeszywa mnie, kiedy trafiam na godnego siebie przeciwnika. Lubię kiedy ktoś testuje jak daleko jest w stanie ze mną pograć, na ile mu pozwolę, na ile dorównam.

Nie bez kozery, zawsze, bez wyjątku , bardziej atrakcyjni byli dla mnie starsi ode mnie mężczyźni. Imponowała mi ich mądrość życiowa, doświadczenia, cwaniactwo i wiedza.
Wrodzona kobieca intuicja zaś, często, bez chybienia ,podpowiadała mi już na samym początku, czy warto, podnieść rzuconą niedbale rękawicę.

-Nie wiem jak wygladasz...
-Przyślę Ci zdjęcie.
-.......@gmail.com


- Odpiszesz?



Ładne oczy, dobra sylwetka, śniada karnacja, ciemne włosy, na twarzy bijące szelmostwo no i .... no właśnie i co? Raz kozie śmierć pomyślała.
Dzień pierwszy, drugi?
Szybki bilans....
Warto.

Lekkość, logika, parabole, makaronizmy,puenty,figury retoryczne, błyskotliwość, inteligencja..
Bingo!! Zakrzyknęła w myślach i fizycznie już pstryknęła z palcy.
Było jeszcze coś, co zdradzało nadejście czegoś fascynującego - błysk, łobuzerski błysk w oku.
Chciała wiedzieć jak najwięcej i jak najszybciej, ona sama postrzegała sama siebie w tych momentach, jako kapryśną małą dziewczynkę, która w białyh podkolanówkach cisnących ją pod kolanami i wielkimi czerwonymi kokardami na mysich ogonkach, tupała ze wściekłości malutkimi nóżkami i przecierała rękami coraz szybciej napełniające się łzami niebieskie oczy.
-Proszę, powiedz mi...
-Nie wiem czy to nie zbyt niebezpieczne...
Zabrzmiało to dla niej jak wyzwanie, Dowie się, zawsze musi być na krok przed przeciwnikiem.

Let's see.........
Nie wiele mamy, imię , zawód.
Najpierw kilkanaście słów kluczy, 88400000 odpowiedników. Shit! Zaklęła pod nosem.
Kolejne słowo 6430 znalezień, lepiej, lepiej przemknęło jej przez głowę, ale wciąż zbyt dużo.
Myśl, myśl.... !!! Przedział wiekowy!!
-Yuuuupiiii :)
Mam Cię.! :D
Z prawdziwą gracją wprowadziła w najpopularniejszą przeglądarkę nazwisko .....z.
Heeejjjjjj, 6280 znalezień. Mmmmm poważna sprawa przemknęło jej przez myśl..
Z coraz większą łapczywością pożerała każdą informację, to otwierała to, zamykała kolejne zakładki, porównywała, analizowała, eliminowała, po półtorej godziny miała pewność, nie może być mowy o pomyłce..
Podczas tej lektury, momentami, wydawało jej się, że policzki pieką bardziej niż zwykle i tętno jakby przyspieszone.To endorfiny dawały o sobie znać , niczym wypuszczone z puszki Pandory po udręce.
Nie wiedziała czy bardziej napawać się swoim zwycięstwem, czy bardziej przeanalizować swoje możliwości. Kąciki ust niezauważalnie drgnęły, burząc plastyczną linię goszczącego na nich triumfu. Nie doceniła przeciwnika.
Karuzela myśli ruszyła. Pojedyncze zdania wirowały wokół własnej osi, mając niewiększy promień poruszania niż okrąg jej czaszki. Euforia zdawała się być wszechobecna.
Przed nią nauka, ekscytacja i ten niepokojący szmer.
Zaraz za nimi, nieśmiało , zza pleców niepokój. Niepokój czy podoła. Logika zdawała się podpowiadać, przenalizuj, wrodzona próżność, popychała do pójścia na żywioł.

Tego dnia czekała na niego bardziej niż zwykle, rozentuzjazmowana jak beatelsówa przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
- Dużo o Tobie wiem....
- KURWA!!! Jak?
- Opowiem Ci innym razem.
- Nie, teraz, proszę.
-Jeśli Ci nie opowiem dzisiaj, bardziej będziesz czekał na mnie
-A jeśli obiecam , że i tak będę?..

-Oczywiście,że będziesz - Panie K.
- Na pewno K? A jeśli N?
- Jeśli N pójdę z Tobą do łóżka, kokieteryjnie odpowiedziała będąc pewną przegranego przez niego zakładu.
- Hiszpanie mają pewną tradycję..
-Wrrrrr..
- Jesteś zły?
-Zaimponowałaś mi.
- Schlebia mi,że ze mną rozmawiasz.

Mam nadzieję, bąknęła ledwo słyszalnie pod nosem. Była z siebie dumna a jeszcze większą dumą napawała ją świadomość, że zdała kolejny egzamin, oczami wyobraźni widziała ten uśmiech błąkający się po Jego twarzy, uśmiech uznania. Lubiła te potyczki. Na razie wszystko szło zgodnie z planem, PANI i WŁADCA, ale kiedy odwróciła się za siebie,w oddali ,zobaczyła majaczący na horyzoncie cień przeciwnika. Jeszcze wczoraj była pewna swojej przewagi, dziś cięższe powietrze zwiastowało większy wysilek, niż wcześniej przewidywała.
Zmrużyła oczy, przywdziała zbroję. Była gotowa do starcia.
Wiedziała, że wróci na tarczy, ale nigdy nie umiała się poddawać i nie pozwoliłaby sama sobie na walkowera.

Dla wszystkich wokół ,była dziś po prostu uśmiechnięta, ale tylko ona wiedziała jaki mechanizm ten uśmiech uruchamia, zdecydowanie zbyt długo zaprzątał jej myśli.

Lubiła na niego czekać..

czwartek, 29 stycznia 2009

Słój

Maryś kiedyś napisała, że nie ma szczęścia do facetów, ale ma do ludzi, ja też podpisuję się pod tym obiema rękami.
Na mojej drodze stają zwykle bardzo wartościowi ludzie, być może to ja ich podświadomie wybieram, byc może to oni znajdują mnie.
Grono moich znajomych to nie bezbarwna i bezwonna masa, to tłum kolorowy i rozpoznawalny, każdy zgoła inny, ale każdy z pasją, każdy zapędzony, ale nie uczestnik szaleńczego wyścigu szczurów. Każdy jest kimś, kto zasługuje na uwagę, z kim można godzinami toczyć dysputy, albo bez końca milczeć,bez względu na to, który z warianów zostanie wybrany, zawsze mam gwarancję,że to nie będzie czas stracony.

Ludzie Ci, pojawiają się w różnych momentach życia, a zbiegi okoliczności sprawiają, że są to momenty, kiedy ktoś taki pojawić się powinien. Zawsze fascynowali mnie ludzie, ich sposób postrzegania świata, ich opinie, idee, doświadczenia. Zawsze też staram się jak najwięcej od nich czerpać, żeby samemu też być intersującym rozmówcą i dla nich samych i dla innych, których spotkam na swojej drodze.
Zasada słoika.
Po wrzuceniu do słoja kamieni niejeden pomyśli, że słój jest napełniony, ale między te właśnie kamienie można dosypać innych, mniejszych kamieni, znów wydawać by się mogło, że słój jest pełny, ale ciągle mozna tam dosypać żwiru, a potem piasku , a potem zalać wodą.

W moim słoju są już kamienie, to szkoła, studia, praca, fundamentalne wychowanie. Są też mniejsze kamienie, to literatura, podróże, obserwacje.

Zostało jeszcze wiele miejsca w tym słoju, ale staram się go sumiennie zapełniać, teraz czas na doświadczenia i opinnie ludzi, których poznaję. Wiele z nich początkowo dla mnie nie zrozumiałe, otwierają drzwi na kolejny level.Po każdym takim otwarciu mam wrażenie, że o to kolejny raz okowy, które mnie pętały, pękają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Im bardziej kontrowersyjna osoba, im bardziej nie zrozumiałe są dla mnie jej teorie, tym bardziej mnie do niej ciągnie. I tym większą frajdę sprawia mi , kiedy zrozumiem w jaki sposób to ona postrzega świat i o ile on może być ciekawszy widząc go z drugiej strony lustra.

Nie potrafię się zamknąć na ludzi, to tak jakby pozbawić się na własne życzenie samorozwoju.

środa, 28 stycznia 2009

Uśmiechu ciąg dalszy..

Niektóre rzeczy, niemalże każdego dnia nie pozwalają mi zapomnieć o tym, że jestem kobietą, jedne mnie rozczulają inne rozśmieszają, jeszcze inne smucą.
Jako, że większość postów jest przyobleczona we wściekłość i rozczarowanie, od czasu do czasu postanawiam, zwłaszcza po lajcie dnia wczorajszego , napisać coś bardzo przyziemnego acz spotykanego bezwzględnie w każdym domu.
O czym dzisiaj z przymrużeniem oka?
Doskonały temat na czwartkowy poranek

DAMSKA TOREBKA.
Torebka jaka jest każdy widzi.... Zawsze za mała. W mojej szafie torebek tyleż samo co butów, mam oczywiście swoje faworytki i to je najczęściej noszę.
Niby wszystko gra,ale do czasu :)
Torebki, nie wiedzieć czemu mają niewiarygodną zdolność zapełniania się, żeby była jasność już na samym wstępie, owe torebki zapełniają się same, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie włożyłby tam tych wszystkich rzeczy,kiedy następuje dzień przepełnienia, łatwo zresztą ów dzień rozpoznać, po tym że nie dopina się ekler a kiedyś zgrabna, wydawać by się mogło kształtna torebka ( a raczej coś co nią było) zaczyna przypominać wór na owies, ten od osła, co mu w żłoby dano.
To ostatni sygnał do zmiany.
Żeby nie było tak monotnonnie, podstawowych sposobów zaradzenia temu stanowi permamentnego przepełnienia jest 3, słownie, trzy.

Pierwszy, najłatwiejszy, najbardziej popularny i lubiany, przy czym nie angażujący zbyt dużo czasu i wysiłku ze strony posiadacza, to przesypanie. Przesypanie polega na odnalezieniu w czeluściach szafy torebki, torby,chociaż raczej torby a czasem torbiska jeszcze większego, ujęcie odchodzącej torebki za dolne rogi, albo co tam ma , przechylenie do góry nogami i sprytne umieszczenie zawartości abdykującej do nowoobejmującej tron.
Szast - prast , torebka jak marzenie, no i z wolnym miejscem :)

Sposób drugi, angażujący co prawda więcej czasu i energii, ale pozwalający na dalsze noszenie ulubionego akcesoria to wstępna selekcja. Wstępna selekcja polega na zamieszaniu w bębnie losującym i drogą eliminacji wyprowadzenie na światło dzienne, tego co mniej potrzebne, mniej, bo w damskiej torebce, jak wiecie, nie ma rzeczy niepotrzebnych. Ten sposób jest o tyle dobry,że po jego zastosowaniu, torebka robi się lżejsza o jakies półtora kilograma. Zawsze to jakiś ukłon w kierunku kręgosłupa. Na selekcję polecam się skusić, kiedy noszona na jednym ramieniu torba zaczyna niebezpiecznie ciągnąć ramię to trotuaru.

Na koniec ostatni sposób, niestety najmniej lubiany i czasochłonny to remanent.

Ajć..

Remanent, oczywiście, jeśli mówimy o uczciwym remanencie a nie próbach łączenia w całość poprzednich sposobów, jest najkrócej mówiąc zaskakujący.
Najprościej jest przechylić ruchem stanowczym i zdecydowanym zawartość torebki na podłogę, dla mało wprawnych polecam "Misia", Ryszard Ochódzki zaznajomi Państwa z instrukcją wysypywania torebki na przykładzie dość dużej torby Aleksandry Kozeł.

Po tym geście mamy przed soba znów piękną i kształtną torebkę. Możemy więc wkładać niezbędne rzeczy do niej, bądź pokusić się, choć osobiście nie polecam, o zapakowanie tego wszystkiego w torebkę mniejszą i bardziej zgrabną. Z doświadczenia wiem, że to chwilowe rozwiązanie mijające się z celem, mniejsza torebka zapełni się następnego dnia i czynność należy powtarzać. A przecież nie o to chodzi.

To tyle tytułem wstępu, hahahah :)

Dnia wczorajszego, decyzja zapadła. Remanent!! Od razu po bandach, nie ma co przebierać w półśrodkach.

Chronologia:

1) Decyzja
2) Podłoga
3) Ryszard Ochódzki
4) Hiroszima , Nagasaki

Zdziwienie moje zawsze osiąga apogeum, może ja mam coś w rodzaju kleptomanii? A może to zwykły instynkt samozachowawczy? W każdym razie zawartość mojej torebki wyglądała tak:
Oczywiście, pozostawiam rzeczy absolutnie normalne typu klucze, telefon, portfel, dokumenty.

-ok 1 kg paragonów, faktur, wydruków z bankomatu, potwierdzeń nadanych poleconych
-wezwanie do Sądu - to ja je w ogóle odebrałam???
- 3 rodzaje perfum i 5 korków od TYCH perfum i skąd te inne korki? No i żeby nie było, korki oddzielnie, perfuma oddzielnie
- 8 rodzajów błyszczyków do ust, wszystkie mniej więcej w tym samym kolorze, jak ja to do cholery robię, że zawsze potrafię kupic ten sam odcień błyszczyka, nawet jeśli jest innej firmy?
-plastry na skaleczenie
- Compeed , plaster na opryszczkę, do kompletu Zovirax, Sonol i Erazaban - litości, to wszystko ma takie samo działanie
-dwa lakiery do paznokci, fioletowy i bezbarwny, oczywiście, gdyby poszło oczko
-gumki i spinki różnego rodzaju do włosów
-bransoletki, nie, bransolety, dwi ogromne bransolety
-4 pary kolczyków - Ha! tu jesteście , a jak na imprezę szłam to żaden się nie odezwał! Nikt!
-słoiczek z bursztynami znad morza
-krem do rąk
-krem do twarzy
-mgiełka do ciała, po co mi ta mgiełka jak mam 3 rodzaje perfum?
-skarpetka - nie moja i nawet nie próbuję zgadnąć czyja, wyprana, elegancka, musiała się jakoś zapodziać
-rękawiczki
-ściereczka i płyn do okularów
-3 opakowania gumy do żucia
-szczoteczka do zębów
- buty do tańców latynoamerykańskich
-słowniczek polsko-hiszpański
-wizytownik
-widelec, ale nie tak plastikowy, prawdziwy metalowy widelec
-pałeczki do sushi
-rozsypane monety różnej waluty
- dokumenty z urzędu skarbowego
-kserokopia dowodu??
-zepsuty pilot od telewizora
-płyn do soczewek i soczewki

A kwiatuszka zostawiłam sobie na koniec - taśma izolacyjna :)

Jestem pedantką, ale torebki nie ograniam.
Miłego dnia :0)

Bywam też zwykła..

Zwykle wszystko, czemu się poświęcam robię do końca, z pasją i pełnym zaangażowaniem, zwykle też działa to bez zarzutu, ale czasem zdarza się, że batery low, że power off, że wtyczka wypada.


Today completely discharge.

No i jak to się może u mnie objawić? Przeobrażam się w najzwyklejszą kobietę - Polkę pod słońcem.

Przetarłam kurze, nastawiłam pranie, ustawiłam w rzędzie pokaźną kolekcję butów, pod przykrywką zupa pomidorowa, nie jakieś tam pad thai, kiaw krob czy solomillo de ternera a la parrilla con queso de carma, nawet nie ali nazik.

Bawełniany dres z nieznośnie zsuwającymi się spodniami, wełniane kapcie, włosy ściągnięte w gimnazjalny kucyk, Groove Coctail w tle i zapach świeżych pomidorów. Taaaaak, uwielbiam pomidory.

Ten stan też lubię.

Telefon jakby wyczuł, że to nie pora na niego i wbrew swojemu chrakterowi nie dzwoni. Błoga cisza.


Przy całym tym pędzie w którym żyję , nie zapomniałam uśmiechnąć się dzisiaj do siebie.
Uśmiechacie się do samych siebie?

I znów się uśmiechnęłam.
Dzisiaj dzień z uśmiechem :)

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Japonka

Taka Japonka to ma dobrze, ledwo oczy otworzy i od razu w kimono...

niedziela, 25 stycznia 2009

Dla czytających i pytających - ta kuchnia nie jest moja :)


Wspominki

Kiedy była małą dziewczynką ojciec brał ją na kolana, gładził po włosach i powtarzał, bądź dobrym człowiekiem, nie krzywdź ludzi, bądź sprawiedliwa i prawa, nie ryzykuj głupawymi zachowaniami, po to, żeby zaimponować , po latach możesz usłyszeć, że byłaś głupia, tak zwyczajnie głupia. Każdy dzień przeżywaj tak, jakby jutro kończył się świat, tylko to da Ci szczęście.
Kolekcjonuj wspomnienia, szanuj ludzi a i oni będą Ciebie szanować, jeśli jesteś czegoś pewna broń swojego zdania, ale tylko wtedy , kiedy garnitur Twoich argumentów jest naprawdę silny. Nie bój się przyznać komuś racji, wtedy kiedy ją ma. Nie bój się przyznać do błędu, kiedy go popełniłaś, mniej odwagę przeprosić, kiedy kogoś uraziłaś.
Zbieraj doświadczenia, bo to one pozwolą Ci łatwiej podejmować decyzje. Jeśli zdecydujesz się coś zrobić i nawet jeśli okaże się, że to była zła decyzja szukaj w niej pozytywów, nie sztuką jest podjąć decyzję, sztuką jest ponieść jej konsekwencje.

.... On sam był dobrym człowiekiem, takim, którego ludzie kochają za to, że jest, takim, który dla każdego miał dobre słowo i garść pomocy. Takim, który dla każdego znalazł czas, nawet kosztem swojego.

Na pogrzebie było ponad 300 osób.

Do tej pory mi go brakuje.

sobota, 24 stycznia 2009

Niecierpliwam

Za grosz nie ma we mnie cierpliwości, nie lubię czekać, nie lubię wypatrywać, nie lubię wyglądać, nie lubię spoglądać, sprawdzać.
Jeśli czegoś potrzebuję muszę to mieć natychmiast, nie zaraz, nie jutro , nie za tydzień.

Już to muszę mieć już, teraz , natychmiast.
Złośnica ze mnie i tyle

piątek, 23 stycznia 2009

Bo ludzie mają różne maski


Oko mu się odkleiło, temu misiu

Lubię piątki, lubię je już od południa..

Piątki zawsze coś zapowiadają, zwłaszcza jeśli są piątkami po zmianie pancerza..

Chitynową skorupkę zrzucałam cały tydzień, drażniła mnie i ciągle gdzieś piła, a to pod pachą, a to w bucie, a to na szfie.

Zdaje się, że wysyłam zwapniałe sygnały, że tak się dzieje..



Nareperował mnie dość szybko, tym razem nie ironicznie, no może nie aż tak nieironicznie jakbym sobie życzyła, ale to dobra rozmowa, zawsze jestem po tym silniejsza..



Zmieniłam się, chyba odkleiło mi się oko.



Zacementowałam się, czy przez to zgorzkniałam?

Nie, ciągle są we mnie pokłady nieprawdopodobnej wrażliwości..

Rozczula mnie widok supłającej w przetartej, pamiętającej czasy powojenne portmonetce, staruszki. Rozczula mnie widok wygłodzonego psa, rozczula mnie mężczyzna, który właśnie minął mnie na wózku.



Mimo niełatwych chwil w moim życiu, które wycisnęły na mnie piętno i wydawać by się mogło nadszarpnęły moją psychikę, ciągle jestem kobietą.



Hardą, ale wciąż kobietą.



Mam na ciele różne guziki, są tacy, którzy wiedzą gdzie nacisnąć, żeby wywołać określoną reakcję.

czwartek, 22 stycznia 2009

I nawet jeśli to bzdet to jakoś pasuje :)

Ludzie urodzeni ze Słońcem w znaku Wodnika są najbardziej uduchowieni i otwarci na poznanie nowych źródeł wiedzy. Poszukują nowatorskich rozwiązań, chcą wszystko wokół ulepszać i poprawiać. Patrzą perspektywicznie, mają zawsze wizje lepszej przyszłości.
Wodnik ma zawsze coś ważnego do zrobienia, tworzy idee i próbuje wcielać je w życie. Pracuje dla czyjegoś dobra, często bezinteresownie, dla satysfakcji, z poczucia bycia potrzebnym. Bywa że ludzie urodzeni w tym znaku podążają samotnie przez życie i osiągają wyższe formy wtajemniczenia lub czują się samotni przez to, że nie są rozumiani i doceniani.
Trzeba dobrze poznać naturę Wodnika, żeby go właściwie ocenić i docenić. W optymalnych warunkach rozwoju, Wodniki osiągają wysokie pozycje w hierarchii społecznej i zajmują ważne miejsce w życiu publicznym, stają się też autorytetami duchowymi swojej epoki.
Wodnik to osobowość niezależna z dużym poczuciem własnej wartości. Powinni o tym pamiętać wszyscy, którzy mają bliskie kontakty z nimi na płaszczyźnie osobistej i zawodowej. Wodnik zawsze chce dominować i rządzić ale i chce być doceniony a nawet podziwiany.
Gdy jest zbyt wielkim idealistą i bezgranicznie ufa, może to być przyczyną licznych rozczarowań. Dla Wodników fascynujące są wszelkie niezrozumiałe zjawiska przyrodnicze ale będzie je zawsze próbował wyjaśnić naukowo, zrozumieć i zgłębić. Wodnik ma umysł wnikliwy, analityczny, poszukujący i poznawczy. Spełnia się dobrze w zawodach gdzie potrzebna jest otwarta wyobraźnia i jasny umysł. Może być wielkim duchownym mnichem, a także świetnym inżynierem czy naukowcem.
Zawsze jednak będzie pracował dla ogólnego dobra bardziej niż dla siebie, to wyróżnia Wodnika od innych znaków. Ma też swój styl pracy i realizuje pomysły według własnego scenariusza, przekonany o własnej nieomylności. Może to wywoływać złe wrażenie i negatywne oceny otoczenia, jednak warto dać mu wolną rękę i zostawić inicjatywę bo efekty są zazwyczaj dobre. Wodniki często są niedoceniane i nie zyskują uznania najbliższych, wynika to z nierozumienia ich dążeń i przekonań. Bywa że musi upłynąć dużo czasu, żeby zrozumieć idee Wodnika, docenić jego pracę i ambicję. O Wodnikach mówi się i słusznie, że są niesamowite i niezwykłe. Nikt nie jest tak bezinteresowny w przyjaźni, miłości czy koleżeństwie. Nikt nie jest tak życzliwy i oddany w życiu codziennym. To urodzony wolontariusz i społecznik. Przy tak otwartej postawie zagrożone jest życie osobiste, związki partnerskie, i o tym Wodnik powinien zawsze pamiętać.
Kobieta Wodnik bywa kapryśna i zmienna, czasem nieprzewidywalna. Trzeba mieć do niej dużo cierpliwości i zrozumienia. Nie należy ograniczać jej indywidualności i pozostawić swobodę wyboru, tylko wtedy będzie mogła się w pełni zrealizować. Kobieta Wodnik dobiera partnera o wysokim poziomie intelektualnym i niepospolitej osobowości. Wartości duchowe są zawsze ważniejsze od materialnych i to jest kryterium akceptacji drugiego człowieka. Wodniki dobrze znoszą samotność, realizują się wtedy w pracy zawodowej i twórczej, sprawdzają się w organizacjach społecznych i wszędzie tam gdzie mogą realizować swoje idee i marzenia. W związkach partnerskich są lojalne, uczciwe i wierne. Dużo dają od siebie, niewiele oczekują, mają wiele tolerancji i zrozumienia. Ludzie urodzeni w tym znaku często podróżują i zmieniają miejsca pobytu. Osiedlają się i realizują swoje życie daleko od miejsca urodzenia. W innym przypadku emigrują w marzeniach i swojej wyobraźni, bowiem odczuwają potrzebę wyzwolenia.

środa, 21 stycznia 2009

Hicior

-A co lubisz robić?
- Bla,bla,bla,bla,bla,bla................... I czytać książki
-??? dziewczyno w jakim Ty wieku żyjesz? Mamy internet.Czytaniem książek to ewentualnie możesz zabłysnąć staremu dziadkowi.
... Zatkało mnie...
- Mózg Ci ten internet wyssał.

Block


Czy ja jestem przewrażliwiona i doszukuję się dziury w dupie, czy poziom naszego społeczeństwa sięga dna?

wtorek, 20 stycznia 2009

Poranne rozterki

Nie mogę wyrobić sobie nawyku przygotowywania ubrań wieczorem,obiecuję to sobie solennie za każdym razem , kiedy 07:15 zaczyna się Grunwald.
Zobaczmy jak to wyglądało dziś.
Budzik zadzwonił 07:10, pierwsza myśl? Bez nerwów pomyślę w co się ubrać , a potem wyjmę to z szafy i założę. Wczoraj w wiadomościach słyszałam, że będzie cały dzień padać, tak więc kalosze.
Dobra dół mamy, co do kaloszy?
Kupiłam ostatnio kilka par super wzorzystych rajstop, założę jedne z nich dzisiaj.
Hmmm, kalosze we wzór z miśnieńskiej porcelany, wzorzyste rajstopy, cała góra musi być gładka, bo przecież nie idę na odpust w zielone świątki tylko do biura. Myślę sobie, całkiem dobrze mi idzie, jeszcze chwila i będę miała komplet.
Ucieszona, pozornie jak sie za chwilę okaże, sukcesem w doborze stroju do pracy, podniosłam się i poszłam do łazienki, na wpół śpiąca umyłam zęby i w tak zwanym międzyczasie wymyśliłam resztę.
Długi, prosty, przylegający swetr z golfem przewiązany grubym, paskiem.
Ha!
Poszło jak spłatka.
Założyłam bieliznę, rajstopy, kalosze, nie wiem czemu no i sweter. Rezultat- łzy w oczach, bo sweter się elektryzuje. Tak więc na głowie miotła i gorąc nie do wytrzymania.
Aaaaaaaa!!!!!!!!!
Zmiana planów!! Wyjście awaryjne!! Nie ma wyjścia awaryjnego, kombinuj na biegu.
Nie umiem!!
Nie umiem działać pod wpływem stresu.
Dobra, biały T-shirt, czarna spódnica
T-shirt? Jest!! Spódnica?? No tak, spódnica..
Przekopałam całą szafę - brak.
Nie! Jest! Na końcu pod rybaczkami. Hurrrrrrrra!!!
Za wcześnie Hurrrra, nie nadaje się do założenia, żelazko!!
Shit!! Nie ma czasu na żelazko. Coś innego, myśl dziewczyno, myśl.
Co to tu leży? Bluzka w kropki, dobra bluzka w kropki. A co na dupę?
na pierwszy plan wysunęły się krótkie eleganckie spodenki.
Która godzina?
07:45

Time out. Zakładam spodenki..... W paski.

Jedyne co mam dzisiaj do powiedzenia na temat mojego stroju to fusion, bez ładu i składu. Dla przypomnienia:

Bluzka golf w kropki
Spodenki w paski
Rajstopy we wzór jodły
Kalosze z porcelany

Dzisiaj przygotuję sobie wszystko wieczorem :)

..

Zauważyła go kątem oka, doskonale się ruszał, nie znosi mężczyzn, którzy podpierają bary, jakby bez ich pomocy , tego właśnie wieczora miały się zawalić.
Potem znikł, na długo, postanowiła, że sprawdzi kim jest, ale wirujący tłum powodował mroczki w jej oczach i nie była w stanie go odnaleźć, odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjścia, stał na przeciwko niej z zawadiackim uśmiechem, oszałamiająco pachniał.. Chanel Egoist Platinium, rozpoznała bez problemu...

- To na mnie czekasz..

Przymknęła oczy.. Wzięła chaust powietrza.. Zakręciło jej się w głowie..

- Tak, na Ciebie..
- Zostajemy?
- Tu mi się nie podoba, chodźmy dalej..
- Chodźmy

Zaczęli tańczyć , blisko, bliżej, za blisko..

- Muszę iść powiedziała.
- Zostaw mi numer/

Zostawiła, nie zamienili ani jednego słowa więcej tego wieczoru, ale atmosfera elektrowni jądrowej została..
Niespokojna poszła spać, ocknęła się około południa. Spod współprzymkniętych jeszcze powiek zauważyła przychodzącą wiadomość..

- Właśnie się obudziłem, muszę Cię dzisiaj zobaczyć.

Na takiego smsa czekała, usmiechnęła się sama do siebie, przegarnęła niesforny kosmyk, przeciągnęła leniwie ..

- Za godzinę u mnie..

Robaki w dupie

Ciągle mnie gdzieś gna, nie mogę spokojnie usiedzieć.
Moje zdolności kulinarne przeżywają kryzys wieku średniego, jedyne Caladium w moim mieszkaniu tez jakoś podupada na zdrowiu a mnie brak natchnienia do spędzania czasu w chałupie.
Ciągnie mnie do ludzi, a że ciągnie rzadko, to wykorzystuję to z nawiązką.
Za chwilę sie to skończy a ja znów będę się zakopywać w kołdry i pić kakao.
Póki co siarka płynie w moich żyłach nie krew

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Portale,portale

Czort mnie podkusił, załozyłam konto na portalu, jak to się mówi, społecznościowym, konto powstało trochę po to zeby mój poprzedni wpis o brzydocie mógł się sam bronić i zbijać moje niecne wylewanie wiadra pomyj na ród naszych krajowych męzczyzn, a trochę też oczywiście z próżności.
Aaaa!!
Profile dla równowagi powstały dwa - jeden w Polsce jeden za granicą.

Na 100 maili, które dostaję na polskim portalu, raczej nie mam komu odpisać
na 100 maili, które dostaję na zagranicznym portalu, raczej nie wiem komu odpisać.... w pierwszej kolejności.
Tak więc nie ubzdurałam sobie tego co pisałam wcześniej..

Poziom zakompleksienia Polaków przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Zrobię tu charakterystyke porównawczą.

Maile z Polski:

" Wiem, że mi nie odpiszesz, ale proszę, proszę napisz choć dwa słowa"
"Jak to możliwe, że taka kobieta wciąż jest sama"
" Może umówimy się na ciasteczko i kawusię, podjadę po Ciebie, żeby nóżki Ci nie zmarzły"
( Bleeeeeee, i siądziemy przy małym stoliczku nakrytym kolorową ceratką w kwiatuszki i motylki. Ileż wy macie lat? Cztery, pięć? Bo chyba nie więcej, kazdy inny wstydzi się już takimi beznadziejnymi zdrobnieniami.)
"Piszę do Ciebie chyba juz 6 raz i nie odpisujesz, więcej nie napiszę"nie wspomnę,że oczywiście zdjęcia w profilu brak. 2 minuty i 5 maili później ten sam, zdradzę nick, LOVERBOY:
" Jesteś hujowa" - Tak mnie to rozbawia, że odpisuję - Chujowa pisze się przez "ch" doucz się i spróbuj raz jeszcze i blokuję delikwenta.
2 minuty później:
LOVERBOY1 - wy też zauważacie zadziwiające podobieństwo w nicku?
"I tak jesteś hujowa i beznadziejna"I delikwent już czegoś nauczony blokuje mnie.
Buaahahahahahah. Ale mi dał, do tej pory się zbieram po tej potwarzy.

I mój cukiereczek:
" Dymasz się w dupę?"

Zagraniczny portal.

"Oboje wyglądamy zajebiście - doskonałe połączenie"
"Wyślę po Ciebie samochód, godzina 19:00 restauracja Hirsch, Willi Grabner Str.14. będę czekał"
"W realu takie kobiety nie istnieją, w Twoim interesie leży, żeby mi udowodnić, że się mylę"
"W takim razie w weekend wsiadam w samolot a Ty pokażesz mi nocne życie w Warszawie"

Wszystkie przykłady, które przytoczyłam są prawdziwe i tylko przekopiowane. Czyż nie prawdą jest, że na pierwszy rzut oka widać stopień polskiej małomiasteczkowości i zakompleksienia?

Ogarnijta się chłopaki

sobota, 17 stycznia 2009

Brzydota..

Przyszło mi się urodzić w przewdziwnym kraju. Nie nowością są opinnie, ze Słowianki uchodzą za kwiat Europy i nawet jeśli ktoś nie przepada za tym typem urody, to według mnie i tak może śmiało powiedzieć - tak, nasze kobiety są piękne.
Sama jestem typem Słowianki i choć zachwyca mnie południowy ty urody, bursztynowe oczy, ciemne , cięzkie włosy to wolę mimo wszystko pozostać taka jaka jestem.
Południowe słońce dość szybko niszczy delikatność skóry i przygasza błysk w oku wprost wproporcjonalnie do wchłoniętego spagetti i lasagni, które to rozpycha niczym dziewięciomięsięczne dziecko brzemię matki, kolanami i łokciami.
Może jesteśmy bardziej zimne i brak nam południowej gorącej krwi , tętniącej we wschodnioeuropejskich żyłach, za to świetnie się konserwujemy i mamy wyjątkowo długi termin przydatności do spożycia.
Trudniej polskiemu, bądź też zagranicznemu mężczyźnie, po przebudzeniu, po ciężkiej imprezie , mieć odruch wymiotny, w polskim łóżku.
Odrzucam oczywiście skrajne przypadki spoconych purytanek z ciągle kręconymi włosami pod pachami i cudeńka o wymiarach przypominających klepsydrę, przypominającą nomen omen upływ czasu. Rachunek jest prosty, średnia klasa polskich kobiet jest ciągle w pierwszej lidze.
Rzecz zupełnie ma sie inaczej z naszymi Panami, choć powinnam napisać panami.
Siedząc na lotnisku za granicą, brodząc po słonecznej plaży , czy też kupując marakuję w narożnym warzywniaku obserwuję mężczyzn, którzy mnie otaczają.
Nie mogę pojąć zupełnie jak to się dzieje, że za granicą każdy ma jakiś pomysl na siebie, nawet jeśli nie jest Bradem Pittem czy innym Nicolasem, potrafi bez najmniejszego problemu ukryć ten fakt a to finezyjną czapką, a to paskiem przykuwającym wzrok, a to niespotykanym obuwiem.
Nawet jeśli nachyli sie przypadkiem nad Toba, bo właśnie naszła go ochota na melona leżącego tuż obok wybranej przeze mnie marakui, nie zwali mnie z nóg zapachem stęchłego cementu z dawno nie używanej betoniary z podwórka wujka, ani też innym koszącym smrodem. Najczęściej też umie się odezwać, bez względu na to, czy jest śmiały czy nie.
Co z polskim koguceniem?
Nic, totalne dno.
Jeśli widzę gdzieś w klubie kogoś, kto zasługuje na uwagę, mogę się zalożyć, że jest obcokrajowcem, bądź też ,w szczególnych przypadkach ,polak - pobierał nauki za granicą, liznął trochę świata i wie co ze sobą zrobić.
Typowy zaś Polak, zajmę się moim pokoleniem, a więc 30-35 latek, a juz nie daj Boże 40 latek wygląda gorzej niż mój ojciec, ktory kiedyś w takim wieku też był, ale przynajmniej zakładał dżinsy przysłane przez kuzynkę ze Stanów.
A więc, beznadziejny stan skóry, dezodorant, bo przecież nie perfuma, co najwyżej BAC, spodnie sprzed czternastu sezonów, zestawione cokolwiek dziwnie z absolutnie nie pasującym kolorem koszulką, t-shirtem, czy czymkolwiek innym ( czasem trudno rozpoznać).
Idąc dalej, przerzedziale włosy myte chyba szamponem z rumianku, a często nie myte, lub druga wersja, te same włosy, choć cięższe, ale bynajmniej nie od ich ilości - cięższe od siedemnastu kilogramów żelu- tak jest cool..
Higiena jamy ustnej nie pozostawia juz pola na jakikolwiek komentarz, nawet neutralny.
Co ma do powiedzenia polski samiec rozpłodowy?
Najczęściej nic, w gorszych przypadkach, mówi, choć jak już mówi to może lepiej, żeby się nie odezwał.
Kocham podryw w stylu:
"Jesteś zajebista", "Niezła z Ciebie dupa", bądź "Ale mnie jarasz".
Finezja i oryginalność powaliłaby Kolosa, nawet gdyby nie miał glinianych nóg.

Jestem estetką.

Choruję na chroniczny brak doznań wzrokowych.
Szukam rododendronów i dalii, nietrudno je zauważyć pośród pleniącego się perzu, skrzypu polnego i blekota pospolitego.

Litości.. Ogarnijcie się, bo się zrzygam.

wtorek, 13 stycznia 2009


Dorosłość

Dorosłam do wielu rzeczy, ze zdziwieniem obserwuję jak z coraz większą łatwością przychodzi mi podejmowanie wielu, kiedyś zbyt trudnych decyzji.
Nie chowam już głowy w piasek, nie uciekam przed odpowiedzialnością, potrafię stanąć twarzą w twarz z moimi strachami ukrytymi pod łóżkiem i łypiącymi z niedomkniętej szafy, im więcej we mnie pewności tym mniej w moich przeciwnikach.
Kilka dni temu umieściłam wpis w którym dałam jasno do zrozumienia, że coś się wydarzy, wydarzyło się.. Dokładnie tak jak to przewidziałam, nie było to trudne zadanie biorąc pod uwagę, że doskonale znałam przeciwnika, jednak ludzie się nie zmieniają, pewnie dorośleją, ale na pewno nie zmieniają się.
Czy to działa na ich korzyść, czy nie korzyść? Nie mnie to oceniać.
Zastanawiam się czy ja się zminiłam od tego czasu, chyba też nie..
Dalej umiem karmić małą łyżeczką czekoladowym Monte i dalej potrafię położyć ser na 3 parówki umieszczone na 1,5 minuty w mikrofali, dalej umiem zrobić Earl gray'a tak, żeby smakował najbardziej na świecie i pewnie bez problemu owinęłabym w folię Jana Niezbędnego ,obrane kiwi. Dalej pamiętam o tym, że kanapkę należy przekroić na pół, żeby nie przysparzała problemów przy pierwszym kęsie i że masło zwykło leżeć na dolnej półce w lodówce. Ech... Stare dzieje...
Ale oprócz tego stałam się kobietą, świadomą swoich potrzeb, nie biednym dziewczęciem, ale pełnowartościową KOBIETA. Nie potrzebuję juz nauczyciela, ale mentora.
Umiem rozmawiać z historią, bez cienia żalu i pretensji..
Lubię też mieć zamknięte do końca sprawy, lubię zamykać za sobą drzwi, których już nie chcę otwierać i wyrzucać klucz do rwącej rzeki.
Coś umarło, czy jest sens, w tej sytuacji,wlec za sobą trumnę?

Te drzwi też chciałam zatrzasnąć tak jak należy, rozkładające się na moich plecach ciało trupa zaczęło wyciskać na moim ciele plamy opadowe.
Jak się okazuje są drzwi, których zatrzasnąć się nie da, przy każdej próbie ich domknięcia, ktoś wkłada między futrynę a skrzydło stopę.
Czy naprawdę tak ciężko jest pozwolić na ich zamknięcie ? Czy jest sens żyć w przeciągu?

Nie mogę pojąć tego, dlaczego się mnie boi. Nie chcę zniszczyć niczego.
Przez wiele miesięcy żyłam w poczuciu winy, gdybym wtedy zrobiła to, to by było inaczej, gdybym zrobiła inaczej to by było to, beznadziejna kwadratura koła.
Przyszedł czas, kiedy siadłam i rozpisałam całą tę historię od początku i całkowicie się z niej rozgrzeszyłam.
Nawaliłam, ale tylko raz. Każdy kolejny ruch przepełniony był chęcią poprawy, do dziś zadaję sobie pytanie po co?
Żeby nakarmić wygłodniałe ego? Żeby napaść oczy moją męką? Żeby udowodnić jak to dobrze jest kogoś ukarać?
Ja sama nigdy nie byłam mściwa, więc to obce mi uczucie, staram się też nie stawiać na pierwszym miejscu mojej dumy nad emocjami.
Już nie mam sobie nic do zarzucenia.
Zawsze słyszałam, jeśli coś się zaczyna , należy to umieć skończyć. Konsekwencja , ale tylko w dziedzinach, które są akurat na rękę??
Nie ma już we mnie ani złości, ani nienawiści, ani żalu, ani pretencji, nie ma żadnych najniższych emocji. Jestem w zgodzie ze sobą i z podniesioną głową. Nie muszę przejść na drugą stronę ulicy jeśli będę skazana na konfrontację, nie muszę uciekać.
Doskonałe uczucie, nieprawdaż?
Nie jestem dzieckiem i nie chcę robić dziecinady, ale niesposób pewne rzeczy zrobić samemu.
Dlatego przynajmniej powieszę kartkę.


ZAMKNIĘTE

Powstałam z martwych

Wracam do świata żywych..
Nie zwykłam chorować, ale to co się wydarzyło w przeciągu ostatnich 4 dni to nic innego jak Armagedon w moim ciele.
Choroba przyszła z nienacka, zwykły ból głowy w czeluściach nocy okazał się morderczym kilerem, który pozbawił moje ciało wszelkiego ruchu...
Łzy płynęły mi po policzkach z bezsilności a momentami zastanawiałam się czy nie łatwiej wziąć zwykłą piłkę do metalu i odpiłować każdą bolącą kość a szpatułką do usuwania lodu z zamarzniętego w gnat zamrażalnika, oddzielić każdy mięsień, żeby przestać go czuć.
Dwa dni pół snu pół jawy, letarg z majaczeniem , i trzęsące się członki ciała to z zimna to z obrzydliwego lepiącego gorąca.
Jestem nazbyt aktywna, żeby chorować, zabija mnie to i pozbawia mocy, ale wracam , krok po kroku coraz lepiej..
Podobno to karma się wypala, to tak górnolotnie, a przyziemnie?
Zmarzła mi chyba dupa.

piątek, 9 stycznia 2009

czwartek, 8 stycznia 2009

....

Z czystej tylko przyzwoitości wolno mielę w sobie bułę z serkiem wiejskim i kroplą leśnej konfitury, kakao też jakoś ciężko mi się przełyka, mimo, że tak bardzo je lubię...
Znów ten stan zaciśniętego żołądka i oczekiwanie jak skazaniec w celi śmierci już nie na wyrok a na jego wykonanie.
Obstawiam, że za godzinę, najdalej dwie skończy się moje tu i teraz .
Tym razem zaakceptuję kazdą odpowiedź i z kazdej zrobię uzytek w dobrym kierunku.
Co daje mi "nie"?
- rozgrzeszenie, wyzbycie się wyrzutów sumienia, przeświadczenie, że zrobiłam wszystko jak należy, odpowiedź, czy było warto, zamknięcie drzwi, rozpoczęcie nowego etapu
Co daje mi "tak"?
- nagrodę za tak długi czas oczekiwania, przekonanie, że nic nie dzieje się przez przypadek, dowód, że to nie były moje wyimaginowane historie, że czasem warto czekać, nawet lata, że jestem kimś ...
Cała jestem w nerwach....

Papieros, papierosek

Ocknęłam się dzisiaj całkowicie wyspana, na 20 minut przed budzikiem, poprzeciągałam się leniwie, zajrzałam do Morelki, na szczęście dziś już nie leżała w basenie (dla niewtajemniczonych, mój wąż ostatnimi czasy zmienił się w węża wodnego i basen stał się jego sypialnią), a na szczęście, bo akurat u tego typu węży leżenie w basenie nie jest bynajmniej oznaką zdrowia.
Poczłapałam w kapciach frotte i pidzamie ze Scoobim do kuchni, usiadłam przy stole, wyjżałam przez okno, uśmiechnęłam się do siebie spod półprzymkniętych powiek, przegarnęłam lwa, który zagościł na mojej glowie podczas snu i podlałam ciągle zielony kwiatek.
Dzisiaj jest 4 dzień mojego niepalenia, dzisiaj rano też, skądinąd wytrawny strzelec, wypuścił strzałę nakierowaną wprost do mojego mózgu z informacją - "poranny papieros", uśmiechnęłam się pobłażliwie- umiem z tym walczyć.
Swoją drogą to dziwne, jak mózg potrafi sam ze sobą negocjować o tego jednego papierosa. Czuję niemalże obecność innej osoby wewnątrz mnie. Ja i ten "ktoś" prowadzimy niekończącą się dysputę na temat tego, czy powinnam, czy też nie powinnam zapalić papierosa.
Na szczęście w dalszym ciągu bardziej przekonują mnie moje własne argumenty, niz podstępnego alter ego.
Pomijając kwestie typowo zdrowotne, finansowe i estetyczne jest jeden argument, który najsilniej trzyma mnie w moim postanowieniu....
Zawsze byłam ciekawska..
Nie znam stanu, kiedy phisis & psyche nie domaga się nikotyny.
Chcę wiedzieć jak czuje się ciało i umysł kiedy jest całkowicie wolny od uzależnienia..
Palę 15 lat, nie wiem co to znaczy nie myśleć o papierosie...
Tym razem wszystko wskazuje na to, że się dowiem..

środa, 7 stycznia 2009

Poświąteczny zastój udziela się również w firmie, telefony jakby bardziej ociężałe, wciąż cicho i bez oszalałaych zleceń na juz, albo na wczoraj, zresztą wczoraj położony długopis na skraju biurka ciągle tam jest, zeszyt wolniej niż zwykle zapełnia się notatkami a ja mam czas, żeby myśleć, egoistycznie oczywiście - o sobie..
Napomknęłam wczoraj o braku asertywności
Nie jestem asertywna, nigdy nie byłam i nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie potrafię też powiedzieć, czy nie jestem asertywna, bo zabijają mnie wyrzuty sumienia, czy nie potrafię być asertywna, bo w moim duchu i ciele panoszy się beztrosko empatia.
Uchodzę za zimną osobę, czy jeśli jeszcze dodatkowo nauczę się asertywności okaże się, że jestem robotem?
Nie umiem też prosić, co w połączeniu z poprzednimi cechami stawia mnie na straconej pozycji, gdyż ludzie, którzy, brakujące mi umiejętności, właśnie je posiedli, wykorzystują to bez cienia skrępowania.
Sama już nie wiem, czy robią to świadomie, czy też po prostu tak mają i nawet nie zauważają z jaką łatwością cedują na mnie swoje obowiązki, a ja, nie umiejąc powiedzieć "nie" z mniejszą już łatwością to przyjmuję.
Nie umiem tez powstrzymać się przed zaproponowaniem pomocy, wtedy, kiedy ktoś jej potrzebuje, naprawdę sprawia mi frajdę to, że potrafię coś dla kogoś zrobić calkowicie bezinteresownie.
Czemu akurat dzisiaj mnie to zabolało? Boli mnie od dawna, bo ja czasem też potrzebuję pomocy...
Mam wrażenie, że czara goryczy powoli zaczyna być pełna, niewiele kropel zostało do jej przepełnienia.

wtorek, 6 stycznia 2009


Wywołana do tablicy...

Juz miałam napisać o tym jaka jestem mało asertywna, ale zaczęłam dzień jak zwykle od przeczytania ulubionych blogów. Dlatego poczułam się wywołana do tablicy. Rzecz dotyczy komentarza, który umieściłam na blogu Soul.
Napisałam - " Ja nie mam tatuaży, po moich doświadczeniach zostały tylko głębokie blizny". Jako, że wpis pierwotnie był inny, mój komentarz dotyczył tego co przeczytałam wcześniej.
Psychicznie jestem oblepiona bliznami, niestety nie mają one nic wspólnego z artyzmem tatuażu, wiele z nich ciągle się jątrzy i ropieje, zalecza nie wiadomo kiedy, po to, żeby w najmniej oczekiwanym momencie przeszyć skręcającym bólem raz jeszcze. Inne, te stare, juz zasklepione chyba dodają mi uroku, wiem jakim narzędziem zostały zrobione, więc unikam go jak ognia, tak samo zresztą jak wszystkich jemu podobnych.
Moja dusza jest jedną wielką skaryfikacją,skaryfikacja, która nie jest zamierzona, więc próżno szukać tam regularnych linii i fantazyjnych wzorów, bardziej przypomina ciało Conana niż pozwala na podziwianie kunsztu rzemieślnika rzeźbiącego skalpelem w ludzkiej skórze.

To tyle w kwestii psychicznych blizn-tatuaży.

Może przez to właśnie, podświadomie, chcąc ukryć te defekty, zdecydowałam się na prawdziwe?

Lubię swoje malunki, pierwszy z nich pojawił się 11 lat temu, kolejne po znaczących zdarzeniach w moim życiu, nie chciałabym ich nie mieć, zrosły się ze mną, są częścią mnie.
I mimo tego, że wykonywane igłą i głośno buczącą maszynką, ingerujące w strukturę skóry są delikatne i niewyczuwalne przy dotyku.

Chciałabym, żeby te pierwsze, kiedyś też były tylko ornamentem a nie kawałkiem pocharatanego mięsa nieumiejętnie zszytym przez czaso-chirurga.

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Papieros

"...Twoim obecnym problemem związanym z urodą i fizycznością sa fajki przez które śmierdzisz, masz zmęczone oczy i cerę i zwiekszone zapotrzebowanie na sen. Nie wspominajac o efekcie społecznym. Doklejanie uszu, malowanie twarzy to czytanie ksiazżki o fitnesie z batonikiem w ustach. Wynalazek dla ludzi ekranu i ulicy. Statystyki nie kłamią..."
Nienawidzę go za to...


Zgasiłam ostatniego papierosa..

Kamienie





Lubię tam jeździć, 85 lat szczęścia, zawsze uśmiechnięte oczy, pogodna twarz i zawadiacko-młodzieżowo obcięte włosy na jeżyka, żadna tam lepiąca pożyczka w którą stroją się jego kumple przed wyjściem na sumę.
Człowiek renesansu o niewiarygodnie zapchanej pomysłami głowie, czasami mam wrażenie, że jest nierealny, nie przystaje do dzisiejszych czasów.
Nie potrzebuje cudów techniki, żyje swoim tempem, według swoich zasad w wielkim poszanowaniu każdego stworzenia.
Słodzi wywar z pokrzywy miodem a wieczorem raczy się lampeczką swojej roboty wina z kwiatów mleczu i kocha kamienie.
Wyczarowuje z nich cuda i obdarowuje wszystkich wokół, wie gdzie należy uderzyć, żeby otrzymać oczekiwaną formę, mimo swojego wieku mówi, że ma jeszcze tyle do zrobienia, że ani myśli gdziekolwiek stąd się wybierać...
-Mój Anioł....Wiedziałem, że przyjedziesz..
- Śniły ci się konie?
- Kasztanki i gniade, wiesz, że nie da mi się zrobić niespodzianki.... Chodź, pokazę Ci co mam.
- Niech zgadnę...hmmm.. kamienie?
- Całe mnóstwo, znalazłem je tu niedaleko, zupełnie jakby ktoś je do mnie podrzucił, zrobię z nich donice, takie wielkie. Zasadzę w nich bratki i postawię przy wejściu, co myślisz?
- Wiesz, że cię uwielbiam, bratki też, więc donice będą jak najbardziej na miejscu. Ale teraz poczęstuj mnie winem z bzu, na pewno coś dla mnie zostało.

Singlowanie

Jeszcze do niedawna byłam (nie) normalna, tzn moim dziewczyńskim marzeniem było posiadanie męża, dzieci i domu z ogrodem, a w nim, jakże by inaczej, drzewa, które rzeczony wcześniej mąż by zasadził. Od lat kilku moje kobiece juz, a nie dziewczyńskie marzenia całkowicie się przetransformowały. Nie chcę ani białej sukni z długim trenem, ani męza, ani nawet drzewa. Chcę być SAMA.
Powtarzam to jak mantrę wszystkim moim znajomym w szczęśliwych związkach, tudzież mamom tuż przed rozwiązaniem a oni niczym soliści, acz śpiewający w jednym chórze z wykrzywioną twarzą, żywcem wziętą ze starozytnej Grecji maską pośmiertną, patrzą i nadziwić się nie mogą.
-A co jak będziesz stara?
-Nie dbam o to co będzie jak będę stara, jestem tu i teraz, byc może jutro rozjedzie mnie czerwona corvetta albo spadnie mi na głowę niezabezpieczona dachówka z pobliskiej budowy.

Czasem mam wrażenie, że ludzie będąc teraz właśnie w sile wieku i mając tak wiele możliwości sami ich się pozbawiają na poczet sielskiej doliny , wtedy , kiedy będą pomarszczonymi staruszkami i ledwo będą mogli podsunąć sobie kaczkę lub basen z nadzieją w oczach oczekując, że zaraz po nich, ktoś tę kaczkę lub ten basen z obrzydzeniem na twarzy wyniesie.
Nie chcę pozbywać się wszelkich moich przyjemności i dostosowywać do zaborczego kochanka tylko dlatego, że może to on właśnie za lat 40 będzie wynosicielem mojego gówna.

-Ale ty bedziesz taka samotna...Święta sama, urodziny sama. Nie potrafię sobie tego wyobrazić..
-Święta , srenta :P. Nigdy nie celebrowałam świąt, więc nie sądzę, że na starość odbije mi palma i nagle już tydzień przed wigilią będę łazić na targ po suszone grzyby i śmierdzieć kapustą kiszoną z rzepakowym olejem.
Dajcie mi spokój, moje szczęście odstaje od waszego postrzegania szczęścia, ale czy to oznacza, że ja jestem mniej szczęśliwa?
Zapewniam, że nie. Jestem na tyle bezczelna, że zaryzykuję stwierdzenie, że to JA żyję pełną piersią a nie wy, w potrzasku własnych miłości, udupieni danym słowem, tak naprawdę z tęsknotą spoglądający na cudo, które przemknęło za restauracyjną szybą, a które już nigdy nie będzie wasze, bo oto wy siedzicie obok lekko wylniałego, ale monopolistycznie "waszego" szczęścia.
- Jesteś cyborgiem, nie umiesz kochać...

Bzdura - umiem kochać całą sobą, każdym centymetrem mojego ciała, a że krótko? Więcej warte są dla mnie miłości krótkie, ale pełne emocji, fajerwerków i chemii i na dodatek kilka razy w roku, niż przereklamowane 8 lat u boku jednego faceta. Bo co to jest po takim czasie? Jedyne co mi przychodzi do głowy to kazirodztwo.
Dlatego przestańcie mnie oceniać, przecież widzę w waszych oczach ten cień zazdrości, że ja mogę wszystko..